Violetta
Stałam pomiędzy tymi dwoma idiotami. Spoglądając raz na jednego, raz na drugiego, tylko po to , żeby zrozumieć, zrozumieć dlaczego biją się na środku mojego salonu. Dla mnie to po prostu było niezrozumiałe.
- Powie mi ktoś wreszcie o co poszło ? - spytałam zirytowana. - i co wy tu do cholery robicie ?!
Tak normalnie nie zdarza mi się używać takich słów , zwłaszcza w domu. Ale ta sytuacja wyprowadziła mnie tak z równowagi , że wszystkie moje zasady i kultura zeszły na boczny plan.
- Na mnie nie patrz , przyszedłem pomóc. - wyparł się Federico , unosząc ręce do góry. - to ten frajer zaczął. - wskazał na Leona.
Mój wzrok automatycznie przeniósł się na "winnego".
- Ja ci dam frajera , frajerze ! - syknął szatyn jednocześnie wyrywając się z zasięgu mojej ręki, która trzymała go z dala od Fede.
- Ej , ej , ej ! - chwyciłam go za rękaw idealnie wyprasowanej, błękitnej koszuli. - masz mi coś do powiedzenia w tej sprawie ? - spojrzałam mu prosto w oczu i ... odpłynęłam.
Zamarłam , nie potrafiłam wydusić słowa. Patrząc w jego piękne szmaragdowe oczy nie czułam tego muru między nami.Znowu poczułam się spełniona i szczęśliwa.
- Tak. - powiedział kiwając głową. - to on zaczął ! - spojrzał z obrzydzeniem na swojego wroga.
Ocknęłam się. Co prawda poczułam się skrępowana , ale nie dawałam tego po sobie poznać. Natychmiast odwróciłam głowę , by tylko nie patrzeć mu w oczy.
- Zachowujecie się jak dzieci. - podsumowałam. - nie wiem o co i dlaczego się kłócicie, ale jeżeli jesteście choćby parę metrów w pobliżu siebie, to nie można dojść z wami do ładu.
Muszę niezwłocznie dowiedzieć się o co chodzi i wygonić ich z domu , bo jak tata ich zobaczy , to po mnie.
- Leon , idź już lepiej. - oznajmiłam. - wszystko opowie mi Federico.
Pobladł. Był jednocześnie smutny, zawiedziony i wściekły , że wybrałam kogoś innego.
- O jak przykro, wybrała mnie a nie ciebie , zdziwiony ? - powiedział sarkastycznie Federico.- to było do przewidzenia, a teraz spadaj , no już , już. Tam są drzwi. Tylko uważaj na zakrętach, bo jeszcze z tego szoku gdzieś się obalisz.- zaśmiał się.
Miałam wrażenie , że Leon za chwilę wybuchnie.
- Naprawdę Violetta , wolisz... - nie mógł znaleźć słowa. - takie coś, ode mnie. - wskazał na bruneta.
- Leon dobrze wiesz, ze nie o to chodzi. - po raz pierwszy od jakiegoś czasu , nasza rozmowa obyła się bez wyzwisk z mojej strony. - idź już. - otworzyłam drzwi.
- Powie mi ktoś wreszcie o co poszło ? - spytałam zirytowana. - i co wy tu do cholery robicie ?!
Tak normalnie nie zdarza mi się używać takich słów , zwłaszcza w domu. Ale ta sytuacja wyprowadziła mnie tak z równowagi , że wszystkie moje zasady i kultura zeszły na boczny plan.
- Na mnie nie patrz , przyszedłem pomóc. - wyparł się Federico , unosząc ręce do góry. - to ten frajer zaczął. - wskazał na Leona.
Mój wzrok automatycznie przeniósł się na "winnego".
- Ja ci dam frajera , frajerze ! - syknął szatyn jednocześnie wyrywając się z zasięgu mojej ręki, która trzymała go z dala od Fede.
- Ej , ej , ej ! - chwyciłam go za rękaw idealnie wyprasowanej, błękitnej koszuli. - masz mi coś do powiedzenia w tej sprawie ? - spojrzałam mu prosto w oczu i ... odpłynęłam.
Zamarłam , nie potrafiłam wydusić słowa. Patrząc w jego piękne szmaragdowe oczy nie czułam tego muru między nami.Znowu poczułam się spełniona i szczęśliwa.
- Tak. - powiedział kiwając głową. - to on zaczął ! - spojrzał z obrzydzeniem na swojego wroga.
Ocknęłam się. Co prawda poczułam się skrępowana , ale nie dawałam tego po sobie poznać. Natychmiast odwróciłam głowę , by tylko nie patrzeć mu w oczy.
- Zachowujecie się jak dzieci. - podsumowałam. - nie wiem o co i dlaczego się kłócicie, ale jeżeli jesteście choćby parę metrów w pobliżu siebie, to nie można dojść z wami do ładu.
Muszę niezwłocznie dowiedzieć się o co chodzi i wygonić ich z domu , bo jak tata ich zobaczy , to po mnie.
- Leon , idź już lepiej. - oznajmiłam. - wszystko opowie mi Federico.
Pobladł. Był jednocześnie smutny, zawiedziony i wściekły , że wybrałam kogoś innego.
- O jak przykro, wybrała mnie a nie ciebie , zdziwiony ? - powiedział sarkastycznie Federico.- to było do przewidzenia, a teraz spadaj , no już , już. Tam są drzwi. Tylko uważaj na zakrętach, bo jeszcze z tego szoku gdzieś się obalisz.- zaśmiał się.
Miałam wrażenie , że Leon za chwilę wybuchnie.
- Naprawdę Violetta , wolisz... - nie mógł znaleźć słowa. - takie coś, ode mnie. - wskazał na bruneta.
- Leon dobrze wiesz, ze nie o to chodzi. - po raz pierwszy od jakiegoś czasu , nasza rozmowa obyła się bez wyzwisk z mojej strony. - idź już. - otworzyłam drzwi.
- Skoro tego chcesz. - zrezygnował. - tylko nie wierz mu w żadne słowo.
W tamtej chwili miałam już dość dzisiejszego dnia, który w ogóle mnie nie oszczędzał. Niby jeden dzień, a tyle przeżyć i to niekoniecznie dobrych.Chłopak stał jeszcze w drzwiach z nadzieją, że zmienię zdanie.
- Federico , ty też już idź. Nie obchodzi mnie już o co poszło i jakim sposobem się tu znaleźliście. - złapałam się za głowę. - jestem zmęczona.
Na twarzy Leona pojawił się lekki uśmiech , lekki , ale uśmiech !
- Ha ha ha , a miało być tak pięknie, co ? - zakpił szatyn.
Federico posłał mu lodowate spojrzenie. Oboje, co prawda niechętnie , ale opuścili mój dom, nareszcie.
Niech ten dzień się już skończy , niczego więcej nie pragnę.
- Federico , ty też już idź. Nie obchodzi mnie już o co poszło i jakim sposobem się tu znaleźliście. - złapałam się za głowę. - jestem zmęczona.
Na twarzy Leona pojawił się lekki uśmiech , lekki , ale uśmiech !
- Ha ha ha , a miało być tak pięknie, co ? - zakpił szatyn.
Federico posłał mu lodowate spojrzenie. Oboje, co prawda niechętnie , ale opuścili mój dom, nareszcie.
Niech ten dzień się już skończy , niczego więcej nie pragnę.
-.-
Leon
Leon
Ten nażelowany idiota zepsuł cały mój plan, po którym ja i Violetta mieliśmy być znowu razem.
- Musiałeś tu przyleźć?! - syknąłem - Jak zwykle wszystko spieprzyłeś !
- Wolne żarty. - zaśmiał się krzyżując ręce na klatce piersiowej. - to tylko i wyłącznie twoja wina.Zrozum , że Violetta już cię nie kocha , więc dobrze ci radzę daj jej spokój.
- Naprawdę wierzysz w to, że z nią będziesz ? - powiedziałem szyderczo. - żałosny jesteś.
Miałem ochotę mu przywalić, ale nie będę go bił przed domem Vilu i tak ma dużo problemów.
- Musiałeś tu przyleźć?! - syknąłem - Jak zwykle wszystko spieprzyłeś !
- Wolne żarty. - zaśmiał się krzyżując ręce na klatce piersiowej. - to tylko i wyłącznie twoja wina.Zrozum , że Violetta już cię nie kocha , więc dobrze ci radzę daj jej spokój.
- Naprawdę wierzysz w to, że z nią będziesz ? - powiedziałem szyderczo. - żałosny jesteś.
Miałem ochotę mu przywalić, ale nie będę go bił przed domem Vilu i tak ma dużo problemów.
- Prędzej ty. Sam siebie oszukujesz. Wasz związek już się skończył.
- Słuchaj no ty... - zacząłem szarpiąc go za koszulkę.
- Leon , co tu się dzieje ? - zapytał zdziwiony pan Castillo.
- Leon , co tu się dzieje ? - zapytał zdziwiony pan Castillo.
On to zawsze ma te wyczucie. W momencie puściłem ubranie tego pajaca i zacząłem je poprawiać.
- Ooo dzień dobry.Kolega miał tu jakiś napruszek, ale już kryzys zażegnany także bez paniki - próbowałem się uśmiechać najszerzej jak umiem - aaam ... my właśnie wychodziliśmy.
- Ooo dzień dobry.Kolega miał tu jakiś napruszek, ale już kryzys zażegnany także bez paniki - próbowałem się uśmiechać najszerzej jak umiem - aaam ... my właśnie wychodziliśmy.
Mężczyzna tylko pokręcił głową. To nie wróżyło dobrze.
- Jeżeli któryś skrzywdzi Violettę, to przysięgam , że nogi powyrywam. - każde słowo wypowiadał z wielką dokładnością, tak żebyśmy zrozumieli, fajnie , że nie jesteśmy w przedszkolu.
- Ja bym wolał ręce , bo nogi bardziej potrzebne... - Federico próbował złagodzić sytuację, lecz pan German miał surowy wyraz twarzy , który nawet na chwilę nie uległ zmianie. - ... nie ? nie...
Zmieszał się chłopak , tak mi go szkoda, że aż wcale.
- To my już pójdziemy, miło było , do widzenia. - uśmiechnąłem się.
- Jeżeli któryś skrzywdzi Violettę, to przysięgam , że nogi powyrywam. - każde słowo wypowiadał z wielką dokładnością, tak żebyśmy zrozumieli, fajnie , że nie jesteśmy w przedszkolu.
- Ja bym wolał ręce , bo nogi bardziej potrzebne... - Federico próbował złagodzić sytuację, lecz pan German miał surowy wyraz twarzy , który nawet na chwilę nie uległ zmianie. - ... nie ? nie...
Zmieszał się chłopak , tak mi go szkoda, że aż wcale.
- To my już pójdziemy, miło było , do widzenia. - uśmiechnąłem się.
-.-
Ludmiła
__________________________________________ Ludmiła
Od godziny próbuję wymyślić idealny strój na rozpoczęcie roku szkolnego , ale nie mogę się skupić.Cały czas mam w głowie tego uroczego bruneta , te jego oczy , uśmiech , dotyk. Wpadnięcie na mnie i przewrócenie na chodnik było najlepszą rzeczą jaka mi się ostatnio przytrafiła, bo dzięki temu mieliśmy jakiś kontakt fizyczny.
Boże o czym ja myślę , jestem Ludmiła Ferro , a Ludmiła nie ma uczuć.
- Natalia , może byś mi pomogła z łaski swojej ? - powiedziałam z wyrzutem rzucając w nią różową bluzką w panterkę.
- Przepraszam , co powiesz na to ? - wyciągnęła z szafy dość ciekawy komplet.
- Widzisz , jak chcesz to umiesz. - uśmiechnęłam się.
Podeszłam do toaletki , sięgnęłam po soczek pomarańczowy i zaczęłam pić.
- Ludmi, jesteś jakaś inna. Nie wiem jakby.. zakochana. - zaczęła się śmiać.
Po słowach , które padły z ust Naty , wyplułam sok.
- O czym ty mówisz Natalia , jesteś nie poważna. - zaczęłam gestykulować rękami. - idź się przewietrzyć czy coś, bo głupoty straszne gadasz. - posłałam jej groźne spojrzenie.
- Tak ty jesteś zakochana! - krzyknęła po czym usiadła z wrażenia nie przestając się śmiać.
- Jeszcze raz to powiesz , to nie będzie z tobą dobrze. - zagroziłam jej.
Jej mina wskazywała na to , ze się przestraszyła , co oznacza, że moja groźba poskutkowała.
- Nie , jednak jesteś taka jak zawsze. - uśmiechnęła się krzywo.
- Natalia , może byś mi pomogła z łaski swojej ? - powiedziałam z wyrzutem rzucając w nią różową bluzką w panterkę.
- Przepraszam , co powiesz na to ? - wyciągnęła z szafy dość ciekawy komplet.
- Widzisz , jak chcesz to umiesz. - uśmiechnęłam się.
Podeszłam do toaletki , sięgnęłam po soczek pomarańczowy i zaczęłam pić.
- Ludmi, jesteś jakaś inna. Nie wiem jakby.. zakochana. - zaczęła się śmiać.
Po słowach , które padły z ust Naty , wyplułam sok.
- O czym ty mówisz Natalia , jesteś nie poważna. - zaczęłam gestykulować rękami. - idź się przewietrzyć czy coś, bo głupoty straszne gadasz. - posłałam jej groźne spojrzenie.
- Tak ty jesteś zakochana! - krzyknęła po czym usiadła z wrażenia nie przestając się śmiać.
- Jeszcze raz to powiesz , to nie będzie z tobą dobrze. - zagroziłam jej.
Jej mina wskazywała na to , ze się przestraszyła , co oznacza, że moja groźba poskutkowała.
- Nie , jednak jesteś taka jak zawsze. - uśmiechnęła się krzywo.
-.-
German
Siedziałem w gabinecie rozmyślając , o kobiecie , która zawróciła mi w głowie tak samo jak kiedyś Maria.
Angie , gdy słyszę to imię moje serce zaczyna szybciej bić. Po naszym pocałunku wiem, że też nie jestem jej obojętny. Liczę, że nasza miłość, choć bardzo niepewna rozkwitnie jak najpiękniejszy kwiat.Przy niej znów czuję się szczęśliwy.
Wyszedłem po cichu z gabinetu , tak żeby jeszcze nikogo nie obudzić, bo jakby nie patrzeć jest dopiero ósma rano.W ręku trzymałem ulubiony biały kubek, który kiedyś dostałem od Violi. Odkręciłem się z uśmiechem na twarzy i ujrzałem Violettę skradającą się do drzwi.
- Wybierasz się gdzieś ? - spytałem poważnym tonem.
Zrobiła skwaszoną minę, nie udało się uciec z domu. Pokręciłem głową.
- Niee , niee oczywiście, ze nie. - kręciła przecząco głową i udawała zdziwienie. - skąd ten pomysł ?
- No nie wiem jesteś wyszykowana i kierujesz się w stronę drzwi.
- Szłam do... kuchni. - zaśmiała się.
- Z torebką ?
- Jaką torebką? - schowała ją za siebie.
- Violetta nie żartuj sobie, dobrze wiesz, że masz szlaban, a teraz do siebie, już. - powiedziałem stanowczo.
Skrzywiła się i niechętnie wykonała moje polecenie. Jednak ten wiek jest tym najgorszym.
Miałem sobie zrobić kawę, niedługo to i głowy zapomnę.
Bez większych przeszkód udałem się do kuchni.
German
Siedziałem w gabinecie rozmyślając , o kobiecie , która zawróciła mi w głowie tak samo jak kiedyś Maria.
Angie , gdy słyszę to imię moje serce zaczyna szybciej bić. Po naszym pocałunku wiem, że też nie jestem jej obojętny. Liczę, że nasza miłość, choć bardzo niepewna rozkwitnie jak najpiękniejszy kwiat.Przy niej znów czuję się szczęśliwy.
Wyszedłem po cichu z gabinetu , tak żeby jeszcze nikogo nie obudzić, bo jakby nie patrzeć jest dopiero ósma rano.W ręku trzymałem ulubiony biały kubek, który kiedyś dostałem od Violi. Odkręciłem się z uśmiechem na twarzy i ujrzałem Violettę skradającą się do drzwi.
- Wybierasz się gdzieś ? - spytałem poważnym tonem.
Zrobiła skwaszoną minę, nie udało się uciec z domu. Pokręciłem głową.
- Niee , niee oczywiście, ze nie. - kręciła przecząco głową i udawała zdziwienie. - skąd ten pomysł ?
- No nie wiem jesteś wyszykowana i kierujesz się w stronę drzwi.
- Szłam do... kuchni. - zaśmiała się.
- Z torebką ?
- Jaką torebką? - schowała ją za siebie.
- Violetta nie żartuj sobie, dobrze wiesz, że masz szlaban, a teraz do siebie, już. - powiedziałem stanowczo.
Skrzywiła się i niechętnie wykonała moje polecenie. Jednak ten wiek jest tym najgorszym.
Miałem sobie zrobić kawę, niedługo to i głowy zapomnę.
Bez większych przeszkód udałem się do kuchni.
Rozdzialik tym razem o czasie, jestem z siebie dumna. :D
Jak Wam się podoba. ? :*
No nic , nie będę przedłużać, do następnego Rybki. ♥
Achh i liczę na komentarze, pamiętajcie tak właśnie mnie motywujecie. ;)
Jak Wam się podoba. ? :*
No nic , nie będę przedłużać, do następnego Rybki. ♥
Achh i liczę na komentarze, pamiętajcie tak właśnie mnie motywujecie. ;)